Nie takiego zakończenia półfinału eliminacji do Speedway European Championship oczekiwał Kuba. Zawodnik w biegu barażowym o czwarte, ostatnie premiowane awansem miejsce dobrze wyszedł ze startu i zapowiadało się, że rzuci się w pogoń za Andriejem Kudriaszowem. Niestety, po chwili wpadł w niego Linus Sundström.
Efektem kolizji ze Szwedem są złamane kości śródręcza i promieniowa prawej ręki. Sam zawodnik nie ukrywa swojego rozdrażnienia całą sytuacją. – Jestem wściekły, bo wypadek nie był z mojej winy. Linus od pewnego czasu prezentuje brawurową jazdę i tak też było w Terenzano. Szwedem nie dość, że rzucało po całym torze, to spowodował w tych zawodach dwa upadki. Wcześniej z Kennethem Bjerre, a później mój. Kennethowi nic się nie stało, za to ja mam większe problemy – przyznał Jakub.
Żużlowiec wrócił już do Polski, gdzie rozpoczął poszukiwanie chirurga, który zajmie się jego kontuzjowaną ręką. – Trafiłem z kontuzją na trudny okres, bo ciężko teraz złapać lekarzy specjalistów w ten długi majowy weekend, ale jak zawsze na wysokości zadania stanął mój przyjaciel mgr. Grzegorz Sobański, który robi wszystko, aby jak najszybciej położyć mnie na stole operacyjnym u najlepszego chirurga.
Szczęście w nieszczęściu, że kontuzja tarnowianina przytrafiła się teraz, a nie kilkanaście dni temu, gdy rodzina Jamrogów powiększyła się o kolejnego członka, syna Klaudii i Kuby – Wiktora. 26-latek pół żartem pół serio przyznaje, że teraz jego żona będzie musiała zająć się dwójką chłopaków. – Bardzo cieszę się z moją żoną, że mamy nowego członka naszej rodziny. Szkoda, że nie będę mógł teraz wziąć go na ręce, a moja żona będzie miała kolejnego chłopa do opieki. Cieszę się, że trafiłem na taka złotą kobietę, bo bardzo mnie wspiera i znosi moją pasję.
W najbliższą niedzielę zespół Grupa Azoty Unii Tarnów rywalizować będzie o punkty w Łodzi. W ekipie Orła, Jakub spędził ostatnie lata, bardzo zżywając się z tutejszą publicznością, kibicami. Urządził dla nich m.in. podsumowanie i podziękowania za te lata startów w barwach Orła. Nie mógł doczekać się na spotkanie z nimi, jak i Prezesem Witoldem Skrzydlewskim, z którym ma kilka spraw do załatwienia. – Mam nadzieję, że dojdę szybko do siebie i ta przerwa w startach nie będzie długa, bo jak do tej pory pojechałem tylko w jednym meczu ligowym. Już myślałem o niedzielnym meczu w Łodzi, a tu taki pech. Chciałem się spotkać też z kibicami Orła i prezesem Skrzydlewskim, z którym mam niedomknięte jeszcze pewne sprawy, a że prezes zawsze powtarzał, że jego słowo jest droższe od pieniędzy, to nie wyobrażam sobie żeby teraz było inaczej.
Motocykl Kuby po upadku